Wpływ diety na płodność jest większy, niż nam się wydaje

Chociaż współczesna medycyna dwoi się i troi, aby dać kobietom kompletną wiedzę na tematy związane z ciążą, to w bardzo wielu przypadkach bywa bezsilna. Dlaczego? 
Przede wszystkim dlatego, że poczęcie dziecka, jego rozwój w łonie matki i na końcu samodzielne dorastanie jest procesem skomplikowanym. W codziennym życiu i młodzieńczym wieku, kobieta raczej nie zadaje sobie pytania: czy to co robię teraz wpłynie kiedyś na moje dzieci. Dla wielu przyszłych matek, tak prozaiczna czynność, jaką jest jedzenie nie wywołuje trwogi o los ich przyszłego dziecka. A powinna? Dietetycy odpowiadają stanowczo: tak, wpływ diety na płodność jest dużo większy, niż się wszystkim wydaje.
Jedzenie – wróg numer jeden
Bezpłodność, nieudane próby donoszenia ciąży, zespół policystycznych jajników, depresja, nerwowość – te choroby utożsamiamy najczęściej z długotrwałym stresem, predyspozycjami genetycznymi, późnym wiekiem i wieloma innymi czynnikami. Raczej nie dopatrujemy się związku między bezskutecznym zajściem w ciążę a codziennym wstawaniem po świeże pieczywo. Chrupiąca bułka z dżemem jest dobra i nie ma co do tego wątpliwości. Nad tym z czego „wykonano” te produkty nikt się nie zastanawia, bo piekarnia reklamuje się sloganem „na naturalnym zakwasie”, a słoiczek żelowej substancji oklejony jest etykietą z hasłem „ekologiczne truskawki”. Jednym słowem dajemy się „zdrowo” nabrać i nie próbujemy nawet z tym walczyć. Taki stan trwa kilkanaście lat, po których zapada decyzja o powiększeniu rodziny. Podczas kiedy „eko” dżem stroi w lodówce, kobieta biega od lekarza do lekarza, bo coś jest „nie tak”.
– Problem z zajściem w ciążę i wielokrotne poronienia może być wynikiem diety jaką stosujemy. W takiej sytuacji warto zastanowić się nad tym, czy nie utrudniają tego produkty, które spożywamy. Warto sprawdzić, których produktów nasz organizm nie toleruje, co jest jednoznaczne z tym, że są one dla organizmu obce. Zdarza się, że organizm, który uaktywnia system odpornościowy może się pomylić i wysyłając przeciwciała – zabić także ciążę – wyjaśnia Iwona Wierzbicka, dietetyk kliniczny i trener personalny.
Nietolerancja pokarmowa a ciąża
Choroba, która latami nie daje o sobie znać sieje najczęściej największe spustoszenie w organizmie. W podobny sposób działa nietolerancja pokarmowa, która w przeciwieństwie do alergii nie uaktywnia się wraz ze zjedzeniem alergennej substancji. – Nie możemy mylić nietolerancji pokarmowej z alergią. Testy alergiczne badają przeciwciała IgE dające odpowiedź natychmiast (zjesz coś i następuje natychmiastowa reakcja w postaci problemów z oddychaniem, pieczenia lub wysypki), natomiast jeśli chodzi o nietolerancje pokarmowe – badane są przeciwciała w kierunku klasy IgG (późna odpowiedź immunologiczna organizmu). Oznacza to, że organizm nie toleruje rzeczy, które się zjada, choć nie daje o tym znać natychmiast. W dłuższej perspektywie czasu mogą wystąpić dolegliwości, których nie wiążemy zazwyczaj z tym, co jedliśmy - opisuje dietetyk.
Bardzo częstą dolegliwością kobiet ciężarnych jest anemia, czyli niewystarczająca ilość żelaza w organizmie. Na jego brak cierpi prawie połowa kobiet ciężarnych. Dietetycy podkreślają, że za taki stan w dużej mierze odpowiada również dieta oraz wynikająca z niej nietolerancja pokarmowa. –Anemia jest bardzo często efektem złego wchłaniania, a nie niedoborów żelaza, witamin B12 i kwasu foliowego tylko po prostu zespołu złego wchłaniania – podkreśla dietetyk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Świat i edukacja dziecka , Blogger