Nauka dzieci niepełnosprawnych. W zwykłej klasie czy osobno?


Dzieci niepełnosprawne w szkole masowej powinny się uczyć w klasach dla niepełnosprawnych, a integrować na przerwach - uważa Teresa Wargocka, wiceminister edukacji. Kształcenie uczniów ze specjalnymi potrzebami to kolejny temat, w którym rząd szykuje "dobrą zmianę". - To nie będzie kolejna wielka reforma. To będzie wielka, dobra zmiana - tak wiceminister edukacji Teresa Wargocka mówiła wczoraj w Krakowie o planach Prawa i Sprawiedliwości w zakresie edukacji. Pod Wawel przyjechała na debatę poświęconą kształceniu uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. To m.in. dzieci upośledzone w stopniu lekkim, umiarkowanym i ciężkim oraz ze sprzężonymi niepełnosprawnościami. Obecnie to rodzice decydują, gdzie się uczą.
Nawet jeśli poradnia psychologiczno-pedagogiczna napisze w opinii o dziecku, że powinno trafić do specjalnego ośrodka, mogą zapisać je do powszechnej szkoły, a w niej do zwykłej, nie integracyjnej klasy. Takie prawo gwarantuje im Konstytucja Rzeczpospolitej. Ale nie tylko ona. W 2012 roku Polska podpisała Konwencję o Prawach Osób Niepełnosprawnych, zobowiązując się tym samym do zapewnienia chorym dzieciom tzw. włączającego systemu kształcenia.
Wczoraj wiceminister Wargocka nie kryła, że ma wiele zastrzeżeń do obecnego systemu. Podkreślała, że w szkołach powszechnych niepełnosprawni uczniowie nie otrzymują takiej opieki, jaka im się należy.
I nie chodzi tylko o nieprzygotowanych do pracy z nimi nauczycieli (- Nie oszukujmy się, że są w stanie to robić po jakichś śmiesznych kursach - mówiła Wargocka), ale również o samorządy, które z oszczędności nie zawsze wywiązują się z obowiązku opłacania takim uczniom szeregu zajęć dodatkowych wskazanych w opiniach z poradni.
- Do ministerstwa wciąż docierają informacje o tarciach na linii samorząd - rodzice w kwestii finansowania zajęć uczniom niepełnosprawnym. To trzeba zmienić - informuje wiceminister.
A małopolska kurator oświaty Barbara Nowak dodaje: - Ta ekipa rządząca nie będzie oszczędzać na dzieciach niepełnosprawnych i trzymać ich w szkołach masowych, które często nie są w stanie znaleźć dla nich odpowiednich specjalistów. Podkreśla, że szkoły specjalne są droższe w utrzymaniu, ale dla "tego rządu" to nie kłopot.
Przypomina, że na dzieci niepełnosprawne państwo wydaje rocznie 5 mld zł. Na ucznia np. z autyzmem samorząd dostaje 10 razy tyle, co na zdrowego. I że bywa, iż pieniądze do tych dzieci nie trafiają, bo łatane są nimi inne potrzeby.
Choć ministerstwo mówi tylko o debacie - co zmienić w systemie kształcenia uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi - z wczorajszego spotkania w Krakowie popłynął jasny przekaz: dzieci niepełnosprawne powinny uczyć się w szkołach specjalnych, w których dostaną profesjonalną opiekę. Jeśli trafią do szkoły powszechnej, w której nie ma klas integracyjnych, to najlepsza dla nich byłaby osobna klasa.
- To wcale nie przeczy idei edukacji włączającej, bo przecież będą się kontaktować ze zdrowymi rówieśnikami podczas przerw na korytarzach czy w świetlicy - mówi wiceminister Wargocka.
Według Barbary Nowak wielu rodziców krzywdzi swoje niepełnosprawne dzieci, zapisując je na siłę do szkół masowych.
Opowiada, że kiedy sama była dyrektorką podstawówki, miała takiego ucznia: - Matka za nic nie chciała zapisać go do szkoły specjalnej, a on do szkoły powszechnej się zwyczajnie nie nadawał. W końcu skierowałam dziecko do nauczania indywidualnego. Ten chłopiec to moja osobista porażka. Przez to, że nie udało mi się pokonać uporu matki, zrobiłam mu krzywdę.
Wiceminister przyznała, że kierowanie upośledzonych dzieci na nauczanie indywidualne przez dyrektorów masowych szkół, które nie dają sobie z nimi rady, to znana praktyka, z którą również trzeba skończyć.
Czy ministerstwo chce również skończyć z prawem rodziców do wyboru szkoły dla dziecka? Minister Wargocka nie odpowiedziała wczoraj jasno na to pytanie. - Należy rozumieć emocje rodziców, że chcą mieć dziecko w powszechnej szkole, ale należy również im tłumaczyć, że szkoła specjalna to nic złego. To tam znajdą wykwalifikowaną kadrę i miejsce, które zaspokaja potrzeby ich dziecka - komentowała.
Za to kurator Nowak poinformowała: - Według mnie opinia poradni o dziecku powinna być wiążąca i powinna stać na pierwszym miejscu przed ambicjami rodziców, bo bywa, że te ambicje krzywdzą dziecko.
Jaka edukacja? Wypracują podczas debat
Wczoraj wiceminister Wargocka podkreślała, że nie ma gotowych rozwiązań i że ten rząd chce je wypracować właśnie podczas takich debat jak ta w Krakowie.
- To jest uspokajająca informacja, bo choć postawiona przez panią minister diagnoza problemu jest słuszna, od edukacji włączającej nie ma odwrotu. Ma wiele wad, ale nic lepszego jeszcze nie wymyślono. Trzeba ją poprawiać, a nie odwracać się do niej plecami - komentuje Paweł Kubicki ze stowarzyszenia " Nie - grzeczne dzieci" walczącego o jakość edukacji niepełnosprawnych uczniów.
Podkreśla, że dobrze prowadzona edukacja włączająca wymaga wysiłku, ale procentuje na całe życie. Nie wyklucza niepełnosprawnych z normalnego społeczeństwa i z normalnego życia. - Wyłączenie ich ze wspólnej edukacji wyłącza ich potem ze wspólnego rynku pracy. Skazuje na zakłady pracy chronionej. Chyba nie o to nam chodzi?
Przyznaje też, że nie wszystkich ze względu na ich niepełnosprawność da się "włączyć" do zwykłej klasy. Jednak z jego wiedzy wynika, że bardzo mało rodziców takich dzieci upiera się przy zapisaniu ich do powszechnej szkoły. A nawet gdy się uprą, szybko rezygnują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Świat i edukacja dziecka , Blogger