12 rzeczy, których nie należy mówić młodej mamie
Każda mama jest pełna energii od rana do wieczora, jej świeżą i wypoczętą twarz zdobi staranny makijaż, a idealną sylwetkę podkreśla perfekcyjnie skrojona sukienka. Taaak… Rzeczywistość „odrobinę” odbiega od tego opisu. Nic więc dziwnego, że słyszane zewsząd komentarze mogą szczególnie mocno zaboleć. Oto lista 12 rzeczy, których nie należy mówić młodej mamie.
„Wyglądasz na zmęczoną”
Podkrążone oczy otoczone siateczką „kurzych łapek”, poszarzała cera i potargane włosy – świeżo upieczona mama doskonale wie, że wygląda na zmęczoną. Bo – uwaga – jest nie tylko zmęczona, ale nawet wykończona! Naprawdę nie ma potrzeby mówienia jej o tym, co sama widzi za każdym razem, gdy spojrzy w lustro. Ale – lepiej też nie popadać w drugą skrajność i nie zachwalać jej promiennego wyglądu. Zamiast silić się na wymuszony komplement, lepiej w ogóle nie poruszać tego tematu.
„Przecież siedzisz w domu”
Owszem, młoda mama siedzi w domu. Ale to „siedzenie” w rzeczywistości polega na byciu w nieustannym biegu. Sprzątanie, karmienie, pranie, gotowanie, usypianie, przewijanie. I tak w kółko. Niektóre mamy decydują się też na poratowanie domowego budżetu i podejmują się zdalnej pracy. Niestety, według niektórych prawo do bycia zmęczoną i narzekania na natłok obowiązków mają tylko te mamy, które każdego dnia przekraczają próg mieszkania. Jeśli całą dobę spędzają w czterech ścianach, najpewniej wylegują się od rana do wieczora i oglądają seriale…
„Powinnaś siedzieć w domu z dzieckiem”
Młoda mama „siedzi” w domu – źle. Nie „siedzi” – jeszcze gorzej. Wszelkie marzenia o samodzielnym wyjściu gdziekolwiek – do fryzjera, do przyjaciółki czy chociażby do warzywniaka za rogiem – spotykają się zwykle ze złowrogim spojrzeniem i sugestią, że najwidoczniej nie nadaje się na matkę, skoro jej w głowie takie „rozrywki”. Co prowadzi nas do kolejnego punktu, czyli…
„Zapomnij o sobie, teraz dziecko jest najważniejsze”
Zapomnij o swoich pasjach, planach, przyjemnościach. Zapomnij nawet o nieco dłuższej gorącej kąpieli czy kilku minutach na przeczytanie gazety. Teraz liczy się wyłącznie dziecko i jego potrzeby. I choć wiele młodych mam zdaje sobie sprawę z tego, że tak wyglądają początki macierzyństwa i zwykle same świadomie podejmują decyzję o ustawieniu dziecka na piedestale, to jednak – mama nie przestaje być człowiekiem i kobietą. Czasem potrzeba krótkiej chwili tylko dla siebie, żeby po prostu nie zwariować.
„Kiedy planujesz wrócić do pracy?”
Siedzenie w domu nie przynosi żadnych korzyści materialnych. Dla wielu osób – zwykle singielek, które co i rusz zdobywają kolejne stanowiska – oczywiste jest więc, że każda młoda mama śni o tym, aby jak najszybciej uwolnić się od pieluszek i ponownie wrócić na ścieżkę kariery. Jeśli ma inne plany, powinna przygotować się na pełne współczucia spojrzenia, sugerujące, że od kaszek i kupek straciła rozum.
„Moje dziecko w jej/jego wieku…”
… już dawno umiało mówić, ba!, nawet śpiewało i recytowało wierszyki. Do tego w wieku dwóch lat opanowało tabliczkę mnożenia, a w wieku czterech – mówiło płynnie po angielsku. Bez względu na to, kogo spotka się na swojej drodze, zawsze można mieć pewność, że pociecha tej właśnie osoby jest najlepsza i najwspanialsza pod absolutnie każdym względem. Cóż, prawda jest taka, że każda mama myśli tak o swoim dziecku. Kluczem do sukcesu – i nieirytowania innych – jest to, aby to przekonanie zachować dla siebie.
„Twoje dziecko nie jest za chude/za grube?”
Jeśli ma fałdeczki i pulchne policzki, na pewno jest przekarmiane i za grube jak na swój wiek. Jeśli natomiast tych fałdeczek nie posiada, to znak, że je zdecydowanie za mało, jest niedożywione, a może nawet celowo głodzone. Większość napotkanych osób ma w swoich oczach miarkę, według której ocenia rozmiary oglądanych maluchów. Wystarczy, że dziecko nie spełnia tego, co dana osoba uznaje za normę, i kazanie gotowe. A mama – jak to mama – choć doskonale wie o tym, że karmi prawidłowo, zacznie zamartwiać się, czy rzeczywiście jej pociecha nie jest głodna/przejedzona.
„Kiedy zdecydujecie się na kolejne?”
Jedno dziecko to za mało. Oczywiste jest więc, że prędzej czy później każda para decyduje się na kolejne. Pytanie więc brzmi nie: czy chcecie kolejne dziecko?, ale: kiedy planujecie je mieć? Najmniejszego znaczenia nie ma to, czy świeżo upieczeni rodzice faktycznie chcą mieć więcej dzieci, czy stać ich na to i – przede wszystkim – czy pozwalają im na to względy zdrowotne. Mając jedynaka, trzeba się przygotować na nieustanne „życzliwe” pytania orodzeństwo dla niego.
„Znowu jesteś w ciąży?”
Z liczbą posiadanych dzieci jest podobnie jak z „siedzeniem” w domu. Masz jedno – za mało. Masz trójkę lub więcej – za dużo. A jeśli jeszcze dzieci pojawiają się w niewielkim odstępie czasu, można mieć pewność, że spotka się to z ciekawskimi pytaniami pokroju: „Jak to? Przecież dopiero byłaś w ciąży”. Co gorsza, można usłyszeć nawet nieśmiałe sugestie dotyczące stosowania skuteczniejszych środków antykoncepcyjnych, bo przecież to niemożliwe, że aż tyle dzieci było w planach…
„Wyglądasz nieźle jak na (wstawić liczbę) dzieci”
Pierwsza część zdania jest całkiem przyjemna. Gorzej z jego zakończeniem. Początkowo młoda mama cieszy się, że słyszy komplement, dopóki nie dotrze do niej pozostała część wypowiedzi. W rzeczywistości stwierdzenie to oznacza, że wygląda źle, ale… nie najgorzej, biorąc pod uwagę to, ile razy była w ciąży. Naprawdę, lepiej nic nie mówić lub postawić kropkę po słowach: „wyglądasz nieźle”.
„To twój wnuk?”
Kobiety coraz później decydują się na powiększenie rodziny. Nie dziwi już ciążowy brzuszek u 40-latki. Cała radość z narodzin dziecka może jednak zniknąć w jednej chwili. W tej, kiedy mama słyszy: „to twoje dziecko czy wnuk?”.
„Weź się w garść”
Smutek, apatia, brak chęci do wykonywania codziennych czynności i do opieki na maluszkiem, który pojawił się na świecie – depresja poporodowa nie jest wymysłem młodych mam, lecz chorobą, którą trzeba leczyć. Niestety, wiele osób wciąż uznaje ją za fanaberię czy wymysł lekarzy. A sakramentalne „weź się w garść”, które wiele mam dotkniętych depresją poporodową słyszy, dodatkowo pogłębia ten stan. Jest to jedno z tych stwierdzeń – obok m.in. „nie radzisz sobie z wychowywaniem” – które najbardziej zasmuca świeżo upieczoną mamę.
„Wyglądasz na zmęczoną”
Podkrążone oczy otoczone siateczką „kurzych łapek”, poszarzała cera i potargane włosy – świeżo upieczona mama doskonale wie, że wygląda na zmęczoną. Bo – uwaga – jest nie tylko zmęczona, ale nawet wykończona! Naprawdę nie ma potrzeby mówienia jej o tym, co sama widzi za każdym razem, gdy spojrzy w lustro. Ale – lepiej też nie popadać w drugą skrajność i nie zachwalać jej promiennego wyglądu. Zamiast silić się na wymuszony komplement, lepiej w ogóle nie poruszać tego tematu.
„Przecież siedzisz w domu”
Owszem, młoda mama siedzi w domu. Ale to „siedzenie” w rzeczywistości polega na byciu w nieustannym biegu. Sprzątanie, karmienie, pranie, gotowanie, usypianie, przewijanie. I tak w kółko. Niektóre mamy decydują się też na poratowanie domowego budżetu i podejmują się zdalnej pracy. Niestety, według niektórych prawo do bycia zmęczoną i narzekania na natłok obowiązków mają tylko te mamy, które każdego dnia przekraczają próg mieszkania. Jeśli całą dobę spędzają w czterech ścianach, najpewniej wylegują się od rana do wieczora i oglądają seriale…
„Powinnaś siedzieć w domu z dzieckiem”
Młoda mama „siedzi” w domu – źle. Nie „siedzi” – jeszcze gorzej. Wszelkie marzenia o samodzielnym wyjściu gdziekolwiek – do fryzjera, do przyjaciółki czy chociażby do warzywniaka za rogiem – spotykają się zwykle ze złowrogim spojrzeniem i sugestią, że najwidoczniej nie nadaje się na matkę, skoro jej w głowie takie „rozrywki”. Co prowadzi nas do kolejnego punktu, czyli…
„Zapomnij o sobie, teraz dziecko jest najważniejsze”
Zapomnij o swoich pasjach, planach, przyjemnościach. Zapomnij nawet o nieco dłuższej gorącej kąpieli czy kilku minutach na przeczytanie gazety. Teraz liczy się wyłącznie dziecko i jego potrzeby. I choć wiele młodych mam zdaje sobie sprawę z tego, że tak wyglądają początki macierzyństwa i zwykle same świadomie podejmują decyzję o ustawieniu dziecka na piedestale, to jednak – mama nie przestaje być człowiekiem i kobietą. Czasem potrzeba krótkiej chwili tylko dla siebie, żeby po prostu nie zwariować.
„Kiedy planujesz wrócić do pracy?”
Siedzenie w domu nie przynosi żadnych korzyści materialnych. Dla wielu osób – zwykle singielek, które co i rusz zdobywają kolejne stanowiska – oczywiste jest więc, że każda młoda mama śni o tym, aby jak najszybciej uwolnić się od pieluszek i ponownie wrócić na ścieżkę kariery. Jeśli ma inne plany, powinna przygotować się na pełne współczucia spojrzenia, sugerujące, że od kaszek i kupek straciła rozum.
„Moje dziecko w jej/jego wieku…”
… już dawno umiało mówić, ba!, nawet śpiewało i recytowało wierszyki. Do tego w wieku dwóch lat opanowało tabliczkę mnożenia, a w wieku czterech – mówiło płynnie po angielsku. Bez względu na to, kogo spotka się na swojej drodze, zawsze można mieć pewność, że pociecha tej właśnie osoby jest najlepsza i najwspanialsza pod absolutnie każdym względem. Cóż, prawda jest taka, że każda mama myśli tak o swoim dziecku. Kluczem do sukcesu – i nieirytowania innych – jest to, aby to przekonanie zachować dla siebie.
„Twoje dziecko nie jest za chude/za grube?”
Jeśli ma fałdeczki i pulchne policzki, na pewno jest przekarmiane i za grube jak na swój wiek. Jeśli natomiast tych fałdeczek nie posiada, to znak, że je zdecydowanie za mało, jest niedożywione, a może nawet celowo głodzone. Większość napotkanych osób ma w swoich oczach miarkę, według której ocenia rozmiary oglądanych maluchów. Wystarczy, że dziecko nie spełnia tego, co dana osoba uznaje za normę, i kazanie gotowe. A mama – jak to mama – choć doskonale wie o tym, że karmi prawidłowo, zacznie zamartwiać się, czy rzeczywiście jej pociecha nie jest głodna/przejedzona.
„Kiedy zdecydujecie się na kolejne?”
Jedno dziecko to za mało. Oczywiste jest więc, że prędzej czy później każda para decyduje się na kolejne. Pytanie więc brzmi nie: czy chcecie kolejne dziecko?, ale: kiedy planujecie je mieć? Najmniejszego znaczenia nie ma to, czy świeżo upieczeni rodzice faktycznie chcą mieć więcej dzieci, czy stać ich na to i – przede wszystkim – czy pozwalają im na to względy zdrowotne. Mając jedynaka, trzeba się przygotować na nieustanne „życzliwe” pytania orodzeństwo dla niego.
„Znowu jesteś w ciąży?”
Z liczbą posiadanych dzieci jest podobnie jak z „siedzeniem” w domu. Masz jedno – za mało. Masz trójkę lub więcej – za dużo. A jeśli jeszcze dzieci pojawiają się w niewielkim odstępie czasu, można mieć pewność, że spotka się to z ciekawskimi pytaniami pokroju: „Jak to? Przecież dopiero byłaś w ciąży”. Co gorsza, można usłyszeć nawet nieśmiałe sugestie dotyczące stosowania skuteczniejszych środków antykoncepcyjnych, bo przecież to niemożliwe, że aż tyle dzieci było w planach…
„Wyglądasz nieźle jak na (wstawić liczbę) dzieci”
Pierwsza część zdania jest całkiem przyjemna. Gorzej z jego zakończeniem. Początkowo młoda mama cieszy się, że słyszy komplement, dopóki nie dotrze do niej pozostała część wypowiedzi. W rzeczywistości stwierdzenie to oznacza, że wygląda źle, ale… nie najgorzej, biorąc pod uwagę to, ile razy była w ciąży. Naprawdę, lepiej nic nie mówić lub postawić kropkę po słowach: „wyglądasz nieźle”.
„To twój wnuk?”
Kobiety coraz później decydują się na powiększenie rodziny. Nie dziwi już ciążowy brzuszek u 40-latki. Cała radość z narodzin dziecka może jednak zniknąć w jednej chwili. W tej, kiedy mama słyszy: „to twoje dziecko czy wnuk?”.
„Weź się w garść”
Smutek, apatia, brak chęci do wykonywania codziennych czynności i do opieki na maluszkiem, który pojawił się na świecie – depresja poporodowa nie jest wymysłem młodych mam, lecz chorobą, którą trzeba leczyć. Niestety, wiele osób wciąż uznaje ją za fanaberię czy wymysł lekarzy. A sakramentalne „weź się w garść”, które wiele mam dotkniętych depresją poporodową słyszy, dodatkowo pogłębia ten stan. Jest to jedno z tych stwierdzeń – obok m.in. „nie radzisz sobie z wychowywaniem” – które najbardziej zasmuca świeżo upieczoną mamę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz