Święta Bożego Narodzenia w Australii
W Australii święto to jest równie wyczekiwany jak w Polsce, ale atmosfera jest jednak inna. Australia to z ustrojowego i obyczajowego punktu widzenia kraj laicki. Wynika to w dużej mierze z wielokulturowości społeczeństwa. Wolność religijna oczywiście istnieje, dużo ludzi jest religijnie aktywna, ale religia jest w zasadzie nieobecna w polityce, mediach i instytucjach publicznych, w tym w publicznych szkołach. O religii nie rozmawia się też raczej w gronie znajomych, bo jest to temat uważany za bardzo osobisty. Po latach spędzonych w Polsce, gdzie nic nie może wydarzyć się bez udziału księdza, gdzie kościół katolicki jest w zasadzie czwartą władzą (o przepraszam, piątą; czwartą są przecież media), gdzie ludzie poddają ocenie religijność sąsiadów/znajomych/członków rodziny, widzę to jako duży plus Australii.
O świętach Bożego Narodzenia mówi się tu głównie w kontekście prezentów, wakacji i czasu spędzanego z rodziną. W skali makro Boże Narodzenie wyprano w zasadzie całkowicie z elementów religijnych. Są mikołaje, choinki i inne ozdoby, jest szał prezentowych zakupów (prezenty kupuje się właściwie wszystkim członkom rodziny oraz najbliższym znajomym). Prawie zupełnie nie widać symboliki religijnej czy stajenek (poza kościołami, gdzie oczywiście one są). Niechrześcijańskim grupom wyznaniowym bardzo ten niereligijny sposób obchodzenia świąt odpowiada, a i przeciętnemu Australijczykowi chyba także.
Według ostatniego spisu powszechnego (z poprzedniego roku) w Australii nadal dominują religie chrześcijańskie(61% społeczeństwa). Buddyści, muzułmanie, hindusi i wyznawcy judaizmu to jakieś 7% społeczeństwa. 22% osób zadeklarowało brak przynależności do jakiejkolwiek grupy wyznaniowej, a 8% nie odpowiedziało w cenzusie na pytanie o wyznanie. Można więc bezpiecznie przyjąć, że dla 1/4 osób zamieszkujących Australię religia nie jest częścią ich życia. To nie oznacza oczywiście, ze reszta jest jakoś bardzo religijna, szczególnie wśród chrześcijan. Regularnie praktykuje mniejszość, wiele osób chodzi do kościoła tylko przy okazji dużych świąt. O ile się nie mylę Polska zmierza w tym samym kierunku, a duże miasta chyba już dawno osiągnęły wysoki stopień laicyzacji.
Komercjalizacja i laicyzacja świąt w skali makro nie oznacza oczywiście, że w skali mikro też muszą one takie być. Jak wcześniej wspomniałam istnieje wolność religijna, więc kto chce obchodzić te święta w sposób jaki chce.
Dla polskiego emigranta Boże Narodzenie w Australii zawsze jest trochę trudne w realizacji, szczególnie jeśli ma się ochotę na święta jak najbardziej podobne do tych w polskim wydaniu. Główną przeszkodą jest oczywiście aura, a konkretnie to, że Boże Narodzenie wypada w samym środku australijskiego lata. Choinka, smażona rybka, kapusta z grzybami i barszcz niestety nie smakują aż tak dobrze kiedy za oknem jest 30 stopni, a wilgotność powietrza przekroczyła 70%.
Z kulinarnego punktu widzenia Boże Narodzenie jest bardzo rożne dla rożnych grup społecznych. Emigranci w pierwszym i drugim pokoleniu zazwyczaj obchodzą święta zgodnie z tradycjami kraju pochodzenia. Więc menu potrafi być bardzo różnorodne. Dla Australijczyków pochodzenia anglosaskiego podstawą świątecznego menu jest pieczony indyk, a także gotowane krewetki i … czereśnie. Główny świąteczny posiłek spożywa się w okolicach południa 25 grudnia. Wcześniej, z samego rana, całe rodziny siadają przy choinkach i rozpakowują prezenty, które poprzedniej nocy przyniósł Mikołaj. Kolacja wigilijna jedzona jest tylko w domach tych osób, które wywodzą sie z krajów z taką tradycją.
26 grudnia to już zupełnie inny i w swoim charakterze raczej nieświąteczny dzień. Typowy Australijczyk spędza go na jeden z dwóch sposobów: na plaży albo na zakupach. Na plaży, bo to przecież ulubiony sposób spędzania czasu dla lokalsów. To chyba najbardziej popularny w Australii dzień na plażowe grillowanie w gronie rodziny i znajomym. Co do zakupów, to 26 grudnia centra handlowe rozpoczynają największą w roku wyprzedaż, i wśród zakupowych maniaków to najbardziej oczekiwany dzień w roku.
Ze Świętami Bożego Narodzenia wiąże się także kilka zwyczajów „pracowych”. W zasadzie każda firma organizuje dla swoich pracowników Christmas Party, czyli świąteczną imprezę. To zazwyczaj kolacja w jakieś restauracji, albo tak jak w przypadku mojej pracy prawie cały dzień gier, zabaw, jedzenie i picia (do tego wszystkiego w tym roku mamy imprezę przebieraną; każdy ma być jakąś gwiazdą rocka. Będzie się działo!). Kolejny zwyczaj to kris kringle, znany także jako sercet santa. Każdy w pracy losuje jakąś jedną osobę, której potem ma kupić mały prezent. Zwyczaj, który wzbudza najwięcej kontrowersji to przymusowe wakacje. Ogromna cześć firm zamyka się na święta, i otwiera znowu dopiero po nowym roku. Kontrowersja wynika z tego, że zazwyczaj trzeba na to wybrać urlop i nie każdy jest z tego zadowolony (wiele osób wolałaby pracować).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz