Świadome ojcostwo


O świadomym ojcostwie, współczesnych wymaganiach wobec mężczyzn oraz o tym, że w rodzinie warto wypracować sobie własne schematy rozmawiamy z dr Emilią Lichtenberg-Kokoszką.
W 1997 broniła Pani pracę na temat „Rola ojcowska w prenatalnym i perinatalnym okresie życia dziecka”– jak zmieniło się postrzeganie ojcostwa w przeciągu tych 16 lat?
Gdy pisałam pracę, porody rodzinne dopiero zaczynały być czymś powszechnym. W czasopismach pokutował wtedy stereotyp, że tatusiowie mdleją przy porodach. W przeprowadzonych przeze mnie badaniach wzięło wtedy udział ponad 100 par. Spośród tych osób tylko jeden tatuś wyszedł w trakcie porodu, natomiast nie było nikogo, kto by zemdlał, albo miał negatywne doznania. Początkowo jednak ze względu na ten mit widoczna była niechęć personelu medycznego do tego, by ojcowie byli przy porodach. Później przez pewien czas uważano, że ojciec koniecznie musi w nim uczestniczyć, inaczej oznaczałoby to, że w danym małżeństwie są jakieś problemy. W tej chwili para sama decyduje, czy chce rodzić razem, czy nie, przy czym część kobiet świadomie mówi, że woli być w tym czasie sama. Z moich najnowszych badań wynika, że bardzo ważną rolę odgrywają tutaj pewne psychospołeczne cechy kobiety. To właśnie z ich powodu obecność mężczyzny podczas porodu na jedne rodzące wpływa pozytywnie, a u innych utrudnia jego przebieg. Bywają też sytuacje kiedy to de facto mężczyzna „rodzi”, tzn. to on podejmuje wszystkie decyzje w trakcie porodu swojej partnerki. Pomijanie go w czasie wizyt lekarskich czy badań podczas porodu, utrudnia wówczas jego przebieg. W takim przypadku można wręcz mówić o porodzie rodzinnym ze „wskazań psychologicznych”. A stała obecność mężczyzny przy porodzie jest wręcz niezbędna, by kobieta mogła urodzić fizjologicznie.
Dużo mówi się teraz o świadomym rodzicielstwie, a także – odrębnie – o świadomym ojcostwie i macierzyństwie. Skupmy się na ojcach.
Tak, tatusiowie są teraz coraz bardziej aktywni i sprawia im to radość. Do tej pory zawsze mówiliśmy, że wychowanie dzieci to sprawa kobiet, a zadaniem mężczyzn jest zarabianie pieniędzy. I faktycznie, jak się popatrzy na naszych dziadków, już nawet nie na ojców, to mają oni jeszcze takie podejście. Już wtedy, gdy pisałam swoją pracę, mój teść uznał, że to ważny temat. On już wtedy to czuł, choć mówienie o ojcostwie było jeszcze wtedy mało popularne, a zajmowanie się dziećmi – niemęskie. Dzisiaj jest inaczej.
Czy to oznacza, że męski model ulega przedefiniowaniu?
Model kobiety i mężczyzny, matki i ojca, ulega na naszych oczach ogromnym przemianom. Nieodparcie odnosi się wrażenie, że nie mamy teraz żadnego modelu. Kiedyś dla mężczyzny źródłem własnej wartości było to, że pracował, że przynosił do domu pieniądze. W dzisiejszych czasach kobieta również pracuje i zarabia – niekiedy nawet więcej aniżeli partner. Niektórzy mężczyźni zaczęli z tego powodu popadać w depresję. Inni powoli zaczęli przyzwyczajać się do tej sytuacji i szukać innego sposobu na dowartościowanie. To spełnienie obecnie odnajdują też w opiece nad dziećmi.
A co z ich emocjami?
Mężczyzna nie potrafi mówić o emocjach, on funkcjonuje na zasadzie czynów. Jeżeli kobieta w ciąży ma nudności i musi zjeść śniadanie w łóżku, to dla niego przyniesienie jej czegokolwiek do zjedzenia jest przejawem męskości. To jest konkretna aktywność w czasie ciąży.
Musimy sobie jednak zdawać sprawę z tego, że dojrzewanie do ojcostwa to proces długotrwały. Często żartobliwie powtarzam, że u standardowego mężczyzny, takiego, który nie był nigdy wcześniej przygotowywany do okresu ciąży, synapsy w mózgu „zostałem ojcem” tworzą się dopiero w trzecim miesiącu ciąży. A ewidentnie pomagają mu w tym odczuwane ruchy poczętego dziecka (rosnącego w brzuchu mamy). Część mężczyzn obserwuje je z lękiem (boją się przyszłości, czy dadzą sobie radę w nowej roli, czy będą w stanie utrzymać rodzinę), inni natomiast czują, że dzięki tym kopnięciom faktycznie nawiązują kontakt z dzieckiem, że dziecko staje się namacalną – realną istotą.
Nieco inaczej sprawa wygląda ze „świadomymi” mężczyznami, którzy wspólnie z żoną planują poczęcie dziecka, a później aktywnie uczestniczą w okresie ciąży i porodu. U nich synapsy tworzą się szybciej, już po kilku tygodniach trwania ciąży. To przekłada się z kolei na ich aktywność. Warto przy tym pamiętać, że to od nas, kobiet, zależy na ile mężczyzna będzie zaangażowany i jak szybko wejdzie w rolę ojcowską. I tu znów z uśmiechem mówię parom planującym poczęcie dziecka, że jedną z podstawowych rzeczy, jaką może zrobić kobieta przypuszczająca, że jest w ciąży, to wysłać męża po test ciążowy. Jeżeli okaże się, że test jest pozytywny, wówczas do mężczyzny dociera pierwszy sygnał – „chyba zostałem ojcem” (ogromne znaczenie ma tu fakt aktywności, jaką wkłada mężczyzna w wybór oraz zakup testu /niejednokrotnie kilku testów. W końcu nie wiadomo, który lepszy :)). W tym momencie zaczyna kształtować się jego gotowość do ojcostwa. Jeżeli kobieta „wesprze” jeszcze ową kształtującą się gotowość do ojcostwa i wyśle mężczyznę w środku nocy do sklepu – po ogórki, śledzie czy czekoladę, to będzie to dla niego ewidentne potwierdzenie, że jego żona jest w ciąży… a on został ojcem. Natomiast, jeżeli my, kobiety, nie ułatwimy mężczyźnie wejścia w nową rolę, to niestety, będziemy musiały czekać aż mężczyzna dojrzeje do ojcostwa, a to jak wspominałam, trochę trwa.
Z Pani pracy „Kultura zdrowotna ojców w prenatalnym i perinatalnym okresie życia” wynika, że  98% ojców uważa, że potrzebna jest im wiedza na temat ciąży, porodu i połogu.
Tak, przy czym warto podkreślić, że podstawowym źródłem wiedzy na ten temat jest… kobieta. Taka jest natura mężczyzny – ma być krótko, zwięźle i na temat. Dlatego też podsuwając mężczyźnie jakąś książkę albo poradnik dla ojców, możemy spodziewać się, że dostaniemy ją z powrotem z prośbą, by podkreślić tylko to, co najważniejsze. Mężczyzna będzie wolał książki z wieloma zdjęciami i krótkim tekstem.
Najlepszym sposobem, by zaktywizować męża w czasie ciąży jest przybliżenie mu tego jak wygląda w danej chwili ich dziecko oraz co już potrafi. Dzięki takim krótkim informacjom mężczyzna nie tylko przyswaja wiedzę, ale też wie, co maleństwo potrafi i jak można nawiązać z nim kontakt (np. słyszy – można mu opowiadać bajki).
Kiedy tak naprawdę można zacząć mówić o świadomym ojcostwie?
„Na naukach przedmałżeńskich :)?” Przypuszczam, że jeżeli mamy do czynienia ze świadomą parą, to w trakcie poznawania się, rozmawiają oni ze sobą także o tym, ile chcą mieć dzieci i czy w ogóle chcą je mieć. Ta świadomość zaczyna się już na tym etapie, bo jeżeli później okaże się, że mają na ten temat inne spojrzenie, to ich małżeństwo jest spalone na starcie. Bardzo często zachęcam pary do tego, aby „znaleźli sobie” jakąś rodzinę, która ma już dziecko i popatrzyli na siebie nawzajem, jak oni na to maleństwo reagują. To także informacja, jakim on będzie ojcem czy jaką ona będzie matką w przyszłości. Oczywiście, to na pewno zmienia się pod wpływem ciąży i oczekiwania na własne potomstwo, ale też wiele można wynieść z takich obserwacji.
A co z syndromem kuwady? Ojcowie powinni mieć jego świadomość, czy jest to trochę przesadzone?
Na ogół mężczyźni zaprzeczają, by w czasie ciąży żony odczuwali jakieś dolegliwości. Mimo to, widać jednak, że, tak jak u żony, przybywa im kilka kilogramów. Można bowiem faktycznie zauważyć, że pary, które spodziewają się dziecka, często tyją równocześnie.
Uważam, że taki obrzęd, jak kuwady daje mężczyźnie czas na wejście w nową rolę i trochę szkoda, że nie mamy jego współczesnej wersji. Kobieta ma na to 9 miesięcy. Mężczyzna, jak dotrze do niego, że jest ojcem, ma nieco mniej czasu – około 6 miesięcy. Przy czym na ogół przez 3 powoli wchodzi w rolę, a przez następne 3 martwi się jak będzie wyglądał poród i związane z nim sprawy. Tak naprawdę więc mężczyzna nie ma zbyt wiele czasu na piękne wejście w ojcostwo. Dlatego ważne jest wprowadzenie jakiegoś własnego zadania czy rytuału, np. robienie czegoś dla dziecka w określonym czasie (czytanie czy opowiadanie bajek na dobranoc), co pozwoli się do tej roli przygotować.
Mówi się o tym, że brak rodzin wielopokoleniowych wpływa na macierzyństwo, a jak na ojcostwo?
Mężczyzna, mając wzór ojca, albo dąży do jego naśladowania, albo chce być zupełnie inny. W tym drugim przypadku na ogół wie co chce zmienić, ale nie wie, jak to zrobić. Są też tacy, którzy nie mieli ojca, nie znają więc żadnego schematu. Tym jest najtrudniej. Wiele w tym wypadku zależy od kobiet, które de facto wychowują ich na ojców.
Niemniej to, jakim ojcem będzie mężczyzna zależy również i od samej kobiety, a konkretnie od tego, jakiego ona posiadała ojca. Jeżeli miała ona wspaniałego tatę, to będzie chciała, aby jej partner również takim był. Jeżeli zaś jej tata bardzo odbiegał od ideału to, albo będzie chciała mieć jego przeciwieństwo, albo wpada w rutynę i podąża za schematem, szukając takiego samego męża jakiego miała ojca. Jest to model jaki zna i z jakim będzie umiała sobie poradzić. Zawsze bowiem posiadamy jakiś schemat, nawet jeżeli ma on na nas negatywny wpływ. W sytuacji kobiet samotnie wychowujących dziecko, mamy tutaj pustkę, z czym mają później problem przede wszystkim córki. W dorosłym życiu nie wiedzą one, kogo wybrać.
Wróćmy do dzisiejszych ojców. Ojcowie nigdy wcześniej nie byli tak zaangażowani jak obecnie, ale i chyba nigdy też tak wiele od nich nie wymagano. Do tych „starych” wymagań związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa i stabilności finansowej dołożono „nowe”: aktywne uczestnictwo w rodzicielstwie. Co Pani o tym myśli?
W tej chwili mamy totalne zamieszanie, bo nie wiadomo już czego i od kogo się wymaga. Jedną z tych rzeczy, nad którą warto pracować, to stworzenie własnego wizerunku dla naszej konkretnej pary jaką tworzymy. Ten schemat ma być stworzony przez nas dla nas, a więc niekoniecznie będzie pasował do kogoś innego.
Odnoszę również wrażenie, że w tej chwili dążymy do takiego schematu, gdzie każdy mężczyzna pierze, gotuje, sprząta, chodzi z dziećmi na spacer i na wywiadówkę, a kobieta pracuje i zajmuje się domem równocześnie. Od wszystkich żądamy wszystkiego (i potem okazuje się, że mamy różowo-zielone skarpetki, bo zmusiliśmy mężczyznę do robienia prania, chociaż w tym samym czasie mógłby zrobić świetny obiad). Nie mogę od kogoś wymagać czegoś do czego on się po prostu nie nadaje. Myślę, że największy problem mamy z tym, by poznać siebie nawzajem i zaakceptować to, że jesteśmy różni od siebie, od panujących stereotypów czy schematów. Uparcie dążymy do realizacji cudzych schematów i coraz bardziej czujemy się zagubieni, a nawet oszukani.
Jaka jest rola mężczyzny w tych pierwszych chwilach po narodzinach dziecka?
Idealnie byłoby, gdyby tata przez dwa tygodnie po narodzinach dziecka miał urlop, pozwoliłoby to na tworzenie silnej więzi mama-tata-dziecko. To byłaby najcudowniejsza sytuacja, ale wiadomo, że nie każdy może sobie dzisiaj na to pozwolić. Poza tym dobrze byłoby, aby tatuś od czasu do czasu pobył z dzieckiem sam na sam. Dzięki temu zobaczy, że przy nim jest naprawdę bardzo wiele pracy, a kobieta mogłaby na chwilę odpocząć. Większości mężczyzn wydaje się, że jeżeli kobieta jest na urlopie macierzyńskim to ma mnóstwo czasu na robienie w domu różnych rzeczy. Moment wchodzenia w rolę macierzyńską i poukładanie świata, w którym jesteśmy odpowiedzialni za dziecko, zajmuje jednak trochę czasu. Dodatkowo istnieje też duża grupa kobiet, która stawia dziecko na pierwszym miejscu, dopiero później dbając o siebie, a w trzeciej kolejności, albo wcale – o męża. To hierarchia nieprawidłowa, ponieważ najpierw powinna ona zadbać o siebie, a potem o dziecko i męża. W tym miejscu mężczyzna powinien jej pomóc, wyręczyć w niektórych obowiązkach. Jeżeli kobieta usłyszy od niego, że raczej powinna odpocząć czy po prostu się przespać zamiast gotować obiad, to istnieje większe prawdopodobieństwo, że to zrobi, zwłaszcza, kiedy to mężczyzna w tym czasie przygotuje posiłek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Świat i edukacja dziecka , Blogger