Jakie niepokojące sygnały w zachowaniu dziecka warto skonsultować ze specjalistą? Rozmowa z terapeutkami
Niemowlę u terapeuty? Wiele osób uważa to za przesadę. Kiedy rodzic odczuwa jakiś niepokój związany z rozwojem dziecka, otoczenie uspokaja – „wyrośnie z tego”, „nie ma się czym martwić”, „jesteście przewrażliwieni”. Tymczasem terapeutki ze Stowarzyszenia Jednym Słowem mówią – „rodzicu, jeżeli się czymś niepokoisz, skonsultuj to”. Im wcześniej, tym lepiej, bo to, co można szybko wypracować z niespełna rocznym brzdącem będzie już trudniejsze u trzy- czy czterolatka.
Czym jest wczesna interwencja?
Małgorzata Grus: Wczesną interwencją przyjęło się określać oddziaływania medyczne i rehabilitacyjne dzieci do 6 roku życia. Natomiast jest jeszcze takie pojęcie, jak wczesne wspomaganie rozwoju. To termin, który dotyczy psychologiczno-pedagogicznego wsparcia dziecka od momentu pojawienia się niepełnosprawności do rozpoczęcia nauki w szkole i jest on regulowany odpowiednimi przepisami prawa oświatowego. W naszym ośrodku natomiast wczesną interwencją nazwaliśmy diagnozę funkcjonalną dziecka od 0 do 2 roku życia.
Gabriela Kotygin: Diagnoza funkcjonalna to badanie, które pozwala określić funkcjonowanie dziecka pod kątem jego rozwoju w różnych sferach – społecznej, komunikacyjnej, poznawczej, motorycznej itd. Dzięki niej można określić, czy rozwój dziecka postępuje w sposób harmonijny, zgodny z normą rozwojową. Jeżeli tak nie jest, umożliwia zaplanowanie odpowiedniego wsparcia.
M.G.: Pozwala także postawić pierwsze hipotezy dotyczące tego, co się mogło zadziać, że rozwój dziecka nie przebiega w sposób harmonijny. Patrzymy bowiem nie tylko na stan obecny, lecz także na to, co zadziało się wcześniej. Dlatego w trakcie zbierania wywiadu pytamy rodziców też m.in. o dane medyczne z przebiegu ciąży i porodu, a następnie o ich konkretne niepokoje dotyczące rozwoju ich pociech.
Jakie sygnały u niemowlaka mogą skłonić nas do tego, by skonsultować się ze specjalistą?
G.K.: Niemowlę, które rozwija się prawidłowo, obserwuje, co dzieje się dookoła niego, jest zainteresowane innymi ludźmi i ich reakcjami. Jeśli więc dziecko zamiast na otoczeniu i drugiej osobie, koncentruje się na własnych działaniach i podejmowanych przez siebie aktywnościach, jest to niepokojącym sygnałem.
M.G.: Maluszki do pierwszego roku życia zazwyczaj lubią też zabawy kontaktowe typu „a kuku”, „idzie raczek nieboraczek” i są one dla nich przyjemne. Niepokój może zatem budzić to, gdy tak nie jest. W przypadku dzieci, u których rozwój przebiega nieprawidłowo, reakcji na tego typu zabawy często nie ma albo są one inne, niż byśmy się spodziewali, np. dziecko wzbrania się przed dotykaniem. Za tym idą też trudności w wykonywaniu czynności pielęgnacyjnych, jak przebieranie, kąpiel, bujanie. Tym, co może zwrócić uwagę, to trudności w regulowaniu bodźców, które docierają do dziecka. Chodzi np. o nadmierną reakcję na hałas, światło, dotyk. Jeśli dzieje się cokolwiek w tej materii, warto się w tej sprawie skonsultować.
G.K.: Warto dodać, że na zaburzenia w regulacji bodźców sensorycznych narażone są np. dzieci, które przyszły na świat przez cesarskie cięcie albo których matki musiały dużo odpoczywać w czasie ciąży, bo np. była ona zagrożona. Dziecko doświadcza tych bodźców już w łonie mamy i jeżeli kobieta nie była aktywna, maluch ma inne doświadczenia sensoryczne.
M.G.: W przyszłości może to skutkować tym, że dziecku trudniej będzie się koncentrować w sytuacjach zadaniowych. Odpowiednie zaspokojenie jego potrzeb już w momencie, gdy jest małe powoduje, że potem łatwiej będzie sobie radzić w różnych sytuacjach.
Wspomniały Panie o dzieciach urodzonych przez cesarskie cięcie i z ciąż zagrożonych. Czy są jeszcze jakieś maluchy, w przypadku których rodzice mogą być bardziej czujni?
G.K. Zawsze warto mieć zwiększoną czujność w przypadku wcześniaków oraz dzieci, u których doszło do jakichś trudności w przebiegu ciąży lub w trakcie porodu. Podczas wywiadu z rodzicami otrzymujemy np. informacje, że w czasie porodu nastąpiło niedotlenienie, dziecko otrzymało niższą punktację w skali Apgar ze względu na problemy z napięciem mięśniowym lub w najbliższej rodzinie były osoby, które wymagały wsparcia rozwoju.
Jakie jeszcze sygnały mogą być niepokojące?
M.G.: Warto zwrócić uwagę również na to, w jaki sposób postępuje rozwój ruchowy dziecka – warto skonsultować jego opóźnienie, pominięcie któregoś z etapów (np. raczkowania) lub nadmierne przyspieszenie.
G.K.: Innym niepokojącym sygnałem może być osłabione naśladownictwo. Dziecko nie naśladuje za rodzicem różnych zachowań, np. „pa, pa” albo „pokaż, jaki jesteś duży”. Istotne jest też, czy przejawia zainteresowanie innymi dziećmi. Nie chodzi tu o wspólną zabawę, bo ona pojawia się później, ale o sam fakt, że dziecko zwraca uwagę na innego chłopca czy dziewczynkę, obserwuje ich działania.
M.G.: Istotne jest to, czy dziecko obserwuje drugą osobę i jej twarz. Jeśli robi to w ograniczonym stopniu, unika kontaktu wzrokowego – może to budzić niepokój. Tak samo jeśli dziecko ma trudności w odwzajemnianiu uśmiechu, czyli jego rozumienie sygnałów pozawerbalnych jest mniejsze. Warto też zwrócić uwagę, czy dziecko jest w stanie skoncentrować się na tym, co pokazuje, czy w tym uczestniczy, patrzy, wykazuje zainteresowanie.
G.K.: Albo wymienia z osobą dorosłą zachowania, czyli np. jak mama mówi do dziecka „gu, gu, gu” to ono powtarza, odwzajemnia to zachowanie, widząc, że mamie sprawia to radość.
M.G.: Maluszek próbuje też zainteresować rodziców – nie tylko pokazuje to, co mu się podoba, lecz także upewnia się, czy druga osoba zauważyła, w jaki sposób reaguje.
G.K.: Warto podkreślić, że komunikacja to nie tylko słowa – komunikujemy się też ciałem. Dziecko, które ma kilka miesięcy, nie potrafi jeszcze mówić, ale przy pomocy gestykulacji, pokazywania palcem, wokalizowania, robienia min i sprawdzania reakcji mamy jest w stanie zbudować zdanie „tata przyjechał”. Jeśli dziecko tego nie robi, może być to niepokojącym sygnałem.
M.G.: Do konsultacji ze specjalistą powinien skłonić także opóźniony rozwój mowy. Zwracamy na to uwagę ze względu na różne stereotypy, np. „chłopcy mogą zacząć mówić później”, „ma 2,5 roku to jeszcze nadrobi”, „jest jeszcze mały, ma na to czas”. Niestety, zdarza się, że tego typu przekonania słyszymy także od lekarzy.
G.K.: Gdy dziecko ma 7–8 miesięcy lub rok, ma również większe możliwości rozwojowe. Układ nerwowy dziecka jest wtedy plastyczny i bardzo łatwo poddaje się różnym oddziaływaniom. U dziecka w wieku 3–4 lat lub jeszcze starszego te same procesy zachodzą wolniej. W naszej poradni nie koncentrujemy się na tym, aby stawiać niemowlakowi diagnozę autyzmu, lecz aby zwrócić rodzicom uwagę, że maluch jest w grupie ryzyka zaburzeniami ze spektrum autyzmu i wytłumaczyć im, w jaki sposób mogą wesprzeć jego rozwój.
Autyzm to mocne słowo, na ogół budzi strach.
M.G.: Tak, gdy je słyszymy, od razu pojawiają się jakieś skojarzenia. Często wiążą się one z niepełnosprawnością, powodują lęk. Wiele zależy jednak od tego, jak postrzegamy niepełnosprawność. My, zgodnie z funkcjonalnym podejściem do terapii, widzimy ją jako proces. Owszem, autyzm jest specyficznym wzorcem rozwojowym, z którym człowiek się rodzi i który będzie mu towarzyszyć przez całe życie, natomiast to nie znaczy, że przez całe życie musi być niepełnosprawny. Niepełnosprawność to pewne ograniczenie. Ono może być dzisiaj, ale to nie znaczy, że będzie za rok czy za pięć lat. Po to zachęcamy do podejmowania oddziaływań wspierających, żeby dziecko mogło sobie radzić ze swoimi trudnościami i ograniczeniami. Staramy się przekazywać rodzicom, że autyzm, to tylko informacja – nie jedyna i nie najważniejsza o ich dziecku.
Co właściwie oznacza termin „spektrum autyzmu”?
M.G.: To szerokie pojecie. Do tej pory były wyróżniane przez klasyfikacje: autyzm, Zespół Aspergera, całościowe zaburzenia rozwoju. Nowe klasyfikacje łączą te wszystkie rozpoznania jako spektrum autyzmu, ze względu na podobny sposób funkcjonowania. Tym, co je różni, to potrzeba wsparcia i stopień nasilenia objawów. Czyli w ramach spektrum autyzmu Zespół Aspergera będzie tym krańcem, który będzie wymagał najmniejszego wsparcia i funkcjonowanie będzie relatywnie najlepsze w przeciwieństwie do autyzmu, gdzie potrzeba wparcia może być większa.
Spektrum autyzmu dotyka umiejętności miękkich, czyli porozumiewania się, nawiązywania relacji, rozmowy, zabawy z drugą osobą, współdziałania. Oczekiwania społeczne rosną co do tych aspektów wraz z wiekiem dziecka. To, co uchodzi maluchowi, nie uchodzi już dziecku w wieku wczesnoszkolnym. Często jest tak, że objawy są widoczne na wczesnym etapie rozwoju, ale nie są jeszcze „społecznie istotne”, bo otoczenie nie ma jeszcze takich oczekiwań w stosunku do dziecka. A im dziecko starsze, tym bardziej różne aspekty jego funkcjonowania się uwidaczniają.
G.K.: Zgodnie z kryteriami, te nieprawidłowości powinny wystąpić w rozwoju dziecka do trzeciego roku życia. Powstało w związku z tym mylne przeświadczenie, że wcześniej diagnozy stawiać się nie powinno. A tak jak wspominałyśmy – to, czy dziecko jest w grupie ryzyka, można określić już w wieku niemowlęcym.
Jak wygląda praca z tak małym dzieckiem?
M.G.: Wspólnie z rodzicami ustalamy różne rozwiązania do wdrażania w środowisku domowym. Sposób, który sprawdza się w przypadku jednej rodziny, niekoniecznie sprawdzi się w innej. Chodzi o to, aby zarówno proces diagnostyczny, jak i później terapeutyczny był maksymalnie zindywidualizowany do potrzeb konkretnej osoby i rodziny.
G.K.: Staramy się, aby oddziaływania wspierające rozwój dziecka były jak najmniej inwazyjne i stresujące, czyli naturalne, wykonywane podczas codziennych, domowych sytuacji i ukierunkowane na relację z maluchem. Dużo dzieje się poprzez zabawę.
M.G.: Są sytuacje, kiedy współpracujemy z rodzicem i dzieckiem, spotykamy się wspólnie, ale są też takie, gdy to rodzice stwierdzają, że bardziej potrzebują wzmocnienia swoich kompetencji. Pomoc ma wtedy charakter konsultacji rodzicielskich, podczas których rodzice omawiają z terapeutą różne sytuacje z życia codziennego i szukają sposobów na lepsze radzenie sobie z nimi.
Wspomniały Panie, że różne nieprawidłowości można zauważyć już do trzeciego roku życia dziecka. Często bywa, że bardziej zaczyna się zwracać na nie uwagę w okresie wczesnoszkolnym. Czy to kwestia tego, że wcześniej czegoś nie dostrzegliśmy?
G.K.: Czasem nie było takiej możliwości. Różne problemy w relacji z rówieśnikami uwidaczniają się właśnie w okresie przedszkola, bo np. dotychczas dziecko nie miało kontaktu z innymi dziećmi.
M.G.: Każdy rodzic ma też odmienne doświadczenia. Kiedy rodzi się pierwsze dziecko, wyczekane, wymarzone – trudno jest przyjąć do siebie, że coś może się dziać nie tak. Poza tym nie ma się punktu odniesienia. Owszem są rodzice, którzy doczytują, dowiadują się, interesują, ale są też tacy, którzy bardziej skupiają się na tym, co jest tu i teraz. Nikt nie wymaga od rodziców, aby mieli specjalistyczną wiedzę dotyczącą rozwoju ich dziecka. Ważne, żeby pamiętali, że jeżeli cokolwiek budzi ich niepokój, warto to skonsultować ze specjalistą.
Do kogo się kierować?
M.G.: Warto poszukać placówek, które specjalizują się w temacie zaburzeń rozwojowych. Zwykle pracują w nich specjaliści, którzy będą wyczuleni na niepokojące symptomy, pojawiające się nawet u najmłodszych. Bolączką jest to, że specjalistyczne ośrodki często prowadzą pomoc odpłatną, a jeżeli są placówki współpracujące z NFZ, to czas oczekiwania na wizytę może być długi. Niestety, często wyklucza to wczesną interwencję.
Czyli ten niepokój, o którym Panie wspominają, jest już wystarczającym powodem, by się skonsultować?
M.G.: Tak. Tutaj obowiązuje zasada „im wcześniej, tym lepiej” oraz „lepiej dmuchać na zimne”. Nawet jeśli się okaże, że nasz niepokój nie będzie miał odzwierciedlenia w stanie faktycznym, to lepiej, aby rodzic miał poczucie, że zwrócił na coś uwagę, zareagował i teraz wie, że wszystko jest w porządku. To jest cenniejsze, niż ciągłe zamartwianie się i odkładanie tego na później. Rodzic, który widzi niepokojące sygnały i czuje w związku z tym nieprzyjemne emocje jest też bardziej otwarty na komunikaty, które napływają z otoczenia. A te najczęściej uspokajają – „przesadzasz”, „wyrośnie z tego”, „nie ma się czym martwić”. Warto się skonsultować, aby później nie mieć też do siebie pretensji. Bo kto później ponosi konsekwencje? Nie te osoby, które uspokajały, tylko rodzic i jego dziecko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz