Karmienie piersią w Polsce – rozmowa z Tomaszem Chodkowskim


„Fakt, że wiele matek w Polsce przedwcześnie przerywa karmienie piersią, świadczy o mizerii systemu opieki okołoporodowej” – mówi Tomasz Chodkowski, prezes firmy Medela Polska i ekspert w dziedzinie laktacji. W wywiadzie dla SiostryAni.pl rozmawiamy o polskim systemie wspierania karmienia piersią oraz o potrzebie edukacji na ten temat. 
Siostra Ania: Szacuje się, że ponad 90% matek w Polsce rozpoczyna karmienie piersią, ale tylko niewielki procent z nich karmi w 6. miesiącu życia dziecka. Wiele kobiet przedwcześnie przerywa karmienie. Z czego to wynika?
Tomasz Chodkowski: Kobiety karmiące piersią często spotykają się z problemami, których nie są w stanie same rozwiązać. Niestety, w takiej sytuacji kończą karmienie, ponieważ nie mają możliwości skonsultowania jej z kimś, kto posiada odpowiednią wiedzę. Niezauważone wcześnie problemy automatycznie skutkują zbyt małą ilością pokarmu. Najczęściej są to trudności po stronie dziecka, których w Polsce się nie diagnozuje i o których się nie rozmawia. Podstawowa ocena dziecka po porodzie opiera się na punktacji Apgar. Dziecko dostaje 10 punktów, więc uznajemy, że jest zdrowe. Nikt do tej pory nie diagnozuje kompetencji ssania, zapominając o tym, że jest to podstawowy odruch, zapewniający dziecku pokarm. To nie matka wytwarza pokarm dla dziecka, tylko dziecko odpowiednią, ciężką pracą wytwarza dla siebie pokarm w piersiach mamy. W sytuacji, gdy dziecko ma trudności ze ssaniem, a mama nie otrzymała odpowiednich informacji, od początku oboje się po prostu nie dogadują. Noworodek płacze, nie śpi regularnie, słabo przybiera na wadze, więc mama musi temu jakoś zaradzić. W normalnych warunkach, w cywilizowanym kraju udałaby się z tym do specjalisty, aby rozpoznał trudności i zalecił postępowanie z pełną ochroną mleka mamy bądź karmienia piersią. U nas mama jest zdana głównie na internet, na siebie i na tych, których ma wokół siebie – to wszystko. Nie znam matki, która karmi już kilka tygodni, wszystko przebiega dobrze i nagle decyduje się przestać. Jeżeli kobieta czuje się w tym mocna, widzi, że maluch dobrze się rozwija, to nie pozostawi karmienia. Fakt, że wiele matek w Polsce przedwcześnie przerywa karmienie świadczy o mizerii systemu opieki okołoporodowej. Matki chcą, ale stosunkowo wcześnie napotykają mnóstwo problemów i niestety dosyć wiele z nich dość agresywnie przechodzi do grupy matek karmiących sztuczną mieszanką. Mam nadzieję, że niebawem szpitale ruszą z tzw. programem podwójnej diagnozy, czyli wczesnej oceny stanu dziecka i jakości karmienia piersią oraz kompetencji ssania po stronie dziecka. Pracujemy nad tym. Przygotowując ten program, spotykałem się z ludźmi, o których istnieniu nie miałem pojęcia, jak np. neurologopeda wczesnej interwencji. To specjalista, z którym powinna skontaktować się każda matka, jeżeli zaraz po porodzie zauważy u dziecka trudności w ssaniu piersi. Oczywiście nie jest on częścią systemu zdrowia.
Jak w naszym systemie zdrowia traktowane jest karmienie piersią?
Jeśli wejdziemy na stronę Ministerstwa Zdrowia na zakładkę karmienie piersią, znajdziemy tam informację, gdzie szukać pomocy – u lekarza rodzinnego, ginekologa, położnej. W rzeczywistości lekarz rodzinny i ginekolog nic nie wiedzą na temat laktacji, trzeba mieć szczęście, aby trafić na położną z taką wiedzą. System ochrony zdrowia nie daje matce żadnego wsparcia. Oczywiście, w dużych miastach poza systemem funkcjonują doradcy laktacyjni i oni są odpowiedzią na potrzebę społeczną, ale już w mniejszych miejscowościach nie ma dostępu do takiego wsparcia.
Czy można powiedzieć, że w Polsce brakuje dostępu do fachowej pomocy w zakresie karmienia piersią?
Przeglądając prawo i ustawę o obowiązkach położnej i lekarza pediatry, warto zwrócić uwagę na to, że w kilku miejscach mają oni wpisaną edukację związaną z karmieniem piersią. To jednak nie to samo, co rozwiązywanie problemów. Być może są oni dobrze przygotowani do edukacji, ale kompletnie nie są przygotowani do diagnozowania problemów po stronie dziecka i rozwiązywania trudności zgodnie z aktualną wiedzą na temat laktacji. Położne to cudowne istoty, jednak w ogóle nie protestują, kiedy Ministerstwo Zdrowia nakłada na nie kolejne obowiązki, nawet te, które przekraczają ich kompetencje. Systemowo w Polsce nie istnieje specjalista, do którego matka mogłaby się zwrócić z prośbą o rozwiązanie problemów związanych z karmieniem naturalnym.
Często wspomina Pan o nierównym traktowaniu w prawie młodych matek – co to oznacza?
Rozporządzenie Ministra Zdrowia dot. standardów opieki w swoim tytule ma bardzo jasno określone, do której grupy jest dedykowane. To standard opieki okołoporodowej fizjologicznej ciąży, porodu i połogu fizjologicznego. Tylko i wyłącznie w tym rozporządzeniu znajduje się zapis, który mówi, że jeśli personel szpitala zauważy trudności w karmieniu naturalnym, to powinien je zdiagnozować  i wdrożyć postępowanie zgodne z aktualną wiedzą na temat laktacji. To cudowny zapis, który oznacza, że jeżeli pojawią się problemy z przystawieniem dziecka do piersi, to ginekolog lub położna powinni o tym poinformować mamę i szukać rozwiązań. Rozporządzenie dodatkowo nakłada na pediatrę i  neonatologa obowiązek dokonania rewolucyjnej oceny dziecka. Zgodnie z prawem powinni oni ocenić ruchomość języka i jest to jedynie miejsce w polskim prawie, gdzie jest to zapisane. Powinni zbadać jamę ustną nie tylko pod kątem rozszczepu warg i podniebienia, ale również pod kątem zbyt krótkiego wędzidełka oraz ocenić odruch ssania. Jeśli po porodzie fizjologicznym matka wyjdzie ze szpitala i okaże się, że występują trudności z ssaniem, a dziecku nie podcięto wędzidełka, to na podstawie tego rozporządzenia można złożyć roszczenie przeciwko konkretnemu naruszeniu, ale tylko wtedy, kiedy poród był fizjologiczny. To dyskryminacja, bo porodów fizjologicznych w Polsce jest zaledwie kilka procent. Po cesarskim cięciu, znieczuleniu, podaniu oksytocyny i jakiejkolwiek medykalizacji matka traci ochronę prawną karmienia naturalnego. Przeciwko temu powinniśmy protestować.
Co jest teraz ważniejsze z punktu widzenia systemu: edukacja czy promocja karmienia piersią?
Bezwzględnie edukacja. Sama promocja to tworzenie terroru laktacyjnego. Terror laktacyjny oznacza, że matce mówi się „powinnaś karmić naturalnie”, ale nie oferuje się jej wsparcia. Sama promocja nie wystarczy. Jeżeli kobieta ma konkretny problem z karmieniem, to potrzebuje diagnozy, wsparcia i rozwiązania tego problemu, aby móc dalej realizować karmienie naturalne. Świadczy o tym również liczba matek, która rozpoczyna karmienie piersią. Gdybyśmy mieli 60% kobiet, które przychodzą do szpitala i składają pisemną deklarację, że nie zamierzają karmić piersią, to wtedy możemy mówić o promocji. Jeśli jednak mamy ok. 97% kobiet, które chcą karmić piersią, to tutaj w grę wchodzi stworzenie systemu wczesnej diagnozy i wsparcia, czyli edukacja personelu, który opiekuje się matką.
Jak brak ochrony karmienia piersią przekłada się na promocję mleka modyfikowanego?
Rocznie państwo wydaje kilkadziesiąt milionów na refundację sztucznych mieszanek (w 2012 NFZ przeznaczył na to 76 milionów złotych – przy. red.). Krowie mleko odpowiednio zmodyfikowane znajduje się na liście leków refundowanych jako żywność specjalna. Na ogół urzędnicy odpowiadając na pytanie, dlaczego tak jest, mówią, że mamy do czynienia z sytuacją wyjątkową tzn. alergiami. W ponad 90% mleko modyfikowane jest przepisywane w sytuacji, gdy u dziecka występują alergie. Tu pojawia się kolejne pytanie – alergie na co? Odpowiedź to alergia na białka mleka krowiego. Z tego, co wiem, kobieta nie produkuje białek mleka krowiego, więc jeśli u dziecka matki karmiącej stwierdzi się tę alergię, zaleca się jej, aby nie piła mleka krowiego. Dlaczego ma przerywać karmienie naturalne? Nie mam pojęcia. Producenci sztucznych mieszanek wielokrotnie korzystają z takich trików, jak: „Jeśli nie możesz karmić piersią, to jesteśmy gotowi ci pomóc”. Nieprawda. Jeśli nie możesz karmić piersią, bo urodziłaś wcześniaka, to ciągle możesz odciągać swój własny pokarm. Twoje dziecko nie będzie karmione piersią, ale przez jakiś czas będzie w ten sposób karmione mlekiem mamy, a gdy wyjdzie ze szpitala, możesz je karmić piersią. Dlaczego mamy od razu dawać mleko modyfikowane? Słabe rozwiązania prawne sprawiają, że w tę przestrzeń natychmiast wchodzą sztuczne mieszanki. Jej producenci korzystają z ogromnych dotacji rządowych, które przeznaczają na promocję w taki sposób, że absolutnie dominują na rynku wczesnego żywienia. Nie obowiązuje ich prawo farmaceutyczne i o wyrobach medycznych. Szpitale mogą kupować mieszanki w rażąco niskich cenach, co jest sprzeczne z prawem. Firmy bez niczyjej reakcji robią tam po prostu duże interesy.
Co Pana zdaniem powinien zawierać systemowy program wspierania karmienia piersią?
Najpierw powinniśmy przeszkolić liderów, o czym wielokrotnie pisałem już do Ministerstwa Zdrowia. W Polsce jest ok. 400 szpitali położniczych, z czego 150 ma oddziały neonatologiczne, czyli opiekują się wcześniakami. Powinniśmy przeszkolić zespół ok. 1000 osób, to i tak nie jest dużo jak na nasz kraj. Następnie Ministerstwo powinno wprowadzić szeroko zakrojony program edukacji położnych, pediatrów, internistów, lekarzy rodzinnych, stomatologów. Dodatkowo powinna być otwarta oficjalna specjalizacja dla tych, którzy chcą wiedzieć więcej o laktacji i karmieniu piersią, nie tylko dla położnych, ale i dla pediatry, neonatologa czy ginekologa. W oddziale dla wcześniaków pracują pielęgniarki neonatologiczne, dlaczego one nie mają wiedzieć więcej? Matka, kontaktując się np. z pediatrą, powinna wiedzieć, z kim ma do czynienia oraz jak ten specjalista jest zaawansowany w wiedzy laktacyjnej. Wtedy kobieta może dokonać wyboru. Ja przede wszystkim inwestowałbym w edukację personelu, a następnie w wyposażenie szpitali. Bez wiedzy nie ma sprzętu, bo nie jest on potrzebny.
W naszym systemie kluczowe jest to, że położna, pediatra, szpital nic nie mają z tego, że kobieta karmi piersią. To dla nich żaden interes. Po co dyrektorowi szpitala matki karmiące piersią? Dzieci są zdrowsze, szybciej wyjdą ze szpitala, szpital realizuje mniej procedur medycznych i tym samym ma mniej pieniędzy. Z ekonomicznego punktu widzenia wcześniak karmiony wyłącznie mlekiem ludzkim jest po drugiej stronie oczekiwań dyrektora szpitala. Jeżeli system ochrony zdrowia przejdzie na wyłączne wczesne żywienie mlekiem ludzkim straci wszelkie kontakty z producentami, którzy dzisiaj dostarczają lekarzom mnóstwo gadżetów. Trzeba wprowadzić taki mechanizm finansowy, aby to karmienie naturalne się opłacało. Moje stanowisko nie jest może obiektywne, bo im więcej matek będzie karmiło naturalnie, tym więcej ja na tym zyskam, ale skoro do tej pory od lat akceptowane jest lobby sztucznych mieszanek to dlaczego by tego nie zmienić? Promując karmienie naturalne, naruszamy ogromne interesy rzędu miliarda złotych rocznie. Boję się, że odpowiednio nieskonsultowane działania organizacji rządowych w zakresie karmienia piersią to będą ogromne pieniądze wyrzucone w błoto. Jako obywatel nie chcę mieć kolejnej strony internetowej dla bezdomnych za 50 milionów złotych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Świat i edukacja dziecka , Blogger