Pokemony w szkole? Nauczyciele uczą się wykorzystywać najmodniejsze aplikacje

Latem młodzi oszaleli na punkcie aplikacji, które jeszcze mocniej przyspawały ich do smartfonów. Ale nauczyciele mają pomysły, jak "Pokémon Go" czy Prismę wykorzystać do nauki.
Tłumy nastolatków w warszawskich Łazienkach Królewskich to już nic nietypowego, odkąd młodzi Polacy oszaleli na punkcie "Pokémon Go".
Ta gra na komórki oparta jest na technologii AR, czyli rozszerzonej rzeczywistości. Gracz na ekranie telefonu widzi pokemony, stworki z japońskiej kreskówki pojawiające się w jego realnym otoczeniu. Na całym świecie zainstalowało ją już ponad 45 mln graczy, w większości młodych.
A co łączy pokemony z Łazienkami? Tu w niewielkiej odległości znajdują się trzy pokestopy, czyli miejsca, w których gracze zaopatrują się w potrzebne im atrybuty. Jeśli w takim punkcie rzuci się specjalny wabik, można przyciągnąć dodatkowe pokemony. Wabiki w trzech punktach oznaczają naprawdę udane polowanie. Dlatego nastolatki w Warszawie tłumnie odwiedzają również Pałac Kultury i Nauki, we Wrocławiu - plac Solny, a w Krakowie - okolice Sukiennic.
Od przyrody po matematykę
"Czy nam się to podoba czy nie, istnieje duże prawdopodobieństwo, iż znaczna część naszych uczniów korzysta i będzie korzystała z tej aplikacji zarówno w domu, jak i szkole. Dlaczego więc nie wykorzystać zainteresowania uczniów?" - pisze na blogu Michał Siwkowski, nauczyciel języka angielskiego z gimnazjum w Miłomłynie. Siwkowski jest pasjonatem gier i nowoczesnych metod nauczania. Należy do eTwinning, czyli społeczności gromadzącej szkoły z całego świata, które współpracują za pomocą mediów elektronicznych.
Kolegom i koleżankom podpowiada, jak wykorzystać pokemony do nauki - od geografii, przez matematykę, po języki obce. Np. wspomniane już pokestopy to zwykle ważne miejsca: zabytki, urzędy, dzieła sztuki. Uczniowie mogą je odwiedzać, katalogować - zaznaczać na mapach (wirtualnych i prawdziwych), opisywać na lekcjach historii. A w małych miejscowościach, gdzie takich punktów w grach jest mało, wspólnie ustalać, gdzie można je stworzyć. Wiele szkół nie może udawać, że nie wie o ich istnieniu, bo ze względu na historię same są takimi pokestopami.
Pokemony to też baza danych, a więc świetne narzędzie do nauki statystyki i operacji na liczbach. A dzięki dziennikowi gracza - również do nauki chronologii.
Złap książkę
Przyrodnicy promują w mediach społecznościowych hashtag "pokeblitz". Internauci robią zdjęcia pokemonów z prawdziwymi zwierzętami i opisują napotkane gatunki.
Edukatorzy w Gdańsku zainspirowani grą stworzyli akcję "Książka Go". W długi sierpniowy weekend mieszkańcy Gdańska zamiast pokemonów mogli łapać książki.
"Wyobraź sobie, że mijasz ulubione ulice, wchodzisz w różne zakamarki miasta, a tam odnajdujesz wymarzoną książkę. Nie będzie to łatwe zadanie! Książki są ukryte, więc trzeba się nagłowić, aby je odnaleźć, ale satysfakcja gwarantowana!" - zachęcali organizatorzy akcji "Książka Go" z Biblioteki Publicznej im. Josepha Conrada-Korzeniowskiego. Na Facebooku podawali instrukcje, jak książkę namierzyć.
- Cały czas mówimy o starej dobrej książce, tylko przedstawiamy ją w inny sposób - tłumaczy Przemysław Czaja, który w bibliotece zajmuje się promocją literatury.
Malarze i wirtualna rzeczywistość
Przemysław Staroń, nauczyciel wiedzy o kulturze, etyki i filozofii w II LO w Sopocie, wyznaje zasadę, że gdzie uczniowie, tam on. W zeszłym roku, gdy jego licealiści pokochali Snapchata, to tam zaczął wysyłać im filozoficzne obrazki i filmy. Chwyciło. W tym roku szkolnym czterech jego uczniów było finalistami olimpiady filozoficznej.
We wrześniu do programu zajęć Staroń dołączy inny hit tych wakacji - aplikację Prisma, która przerabia zwyczajne zdjęcia na styl obrazów m.in. Alfonsa Muchy czy Edvarda Muncha. - Na wiedzy o kulturze zajmujemy się nowymi technologiami w sztuce - mówi Staroń. - Dotąd oglądaliśmy np. obrazy w rzeczywistości rozszerzonej i wirtualnej. To będzie kolejny punkt.
Jego uczniowie już wcześniej z komórką w ręku oglądali sztukę uliczną poświęconą imigrantom w Nowym Jorku. I podziwiali murale tak, jakby helikopterem latali nad miastem.
- Nie każdy musi mieć smartfon. Wystarczy, że jest ich kilka w klasie - zastrzega Staroń.
Zresztą do edukacji komórki wcale nie muszą być wypasione. Jolanta Gradowska, anglistka ze szkoły podstawowej w Udaninie na Dolnym Śląsku, prowadzi szkolny projekt "IT4ME". W ramach akcji internetowej zbiera dla swoich uczniów stare telefony z systemem Android. - Będziemy korzystać z aparatów, czytnika kodów QR, GPS, prowadzić bloga, profile na Facebooku, Snapchacie, Instagramie, kręcić filmy na YouTubie - wylicza nauczycielka. - Chcę pokazać dzieciakom, że telefon przydaje się nie tylko do kontaktu ze znajomymi i grania - dodaje.
Jeśli macie niepotrzebny telefon, możecie go przekazać uczniom z Udanina, wysyłając na adres szkoły: Udanin 48, 55-340 Udanin, z dopiskiem "IT4ME".
Dr Małgorzata Cackowska, pedagożka z Uniwersytetu Gdańskiego: - Najtrudniejszym zadaniem dla nauczycieli przy wprowadzaniu nowych technologii do szkół jest to, by urządzenia nie różnicowały dzieci. Muszą zachęcać, by sprzętem się wymieniać, uczyć na nim pracy w grupach. Unikać podziałów na lepszych i gorszych. Dla polskich szkół wyzwaniem jest też wciąż dostęp do dobrego, szybkiego internetu, ale i temu da się zaradzić, np. zarejestrować telefon na kartę z bardzo tanimi pakietami internetowymi i pozwalać urządzeniom uczniów się do niego podłączać. Grunt to się nie nastawiać, że "u nas się nie da".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Świat i edukacja dziecka , Blogger